• Zwiększ rozmiar czcionki
  • Domyślny  rozmiar czcionki
  • Zmniejsz rozmiar czcionki
Start Relacje 2023.06.02-04 Wycieczka do Szczecina

2023.06.02-04 Wycieczka do Szczecina

Poznaj uroki Szczecina

W przedświąteczny weekend w pierwszych dniach czerwca br. (2023) odbyła się planowo wycieczka lęborskich przewodników i ich przyjaciół do Szczecina. Jak wszystkie imprezy przewodnickie, była starannie zaplanowana przez zarząd koła i i zorganizowana, więc nie mogła się nie udać. Tym bardziej, że sprawne kierownictwo w osobach Danuty i Ireneusza (szefa koła) Krawców wytyczyło trasę zmyślnie i praktycznie i dopięło wszystko na ostatni guzik, co się okazywało każdego dnia.

Już na samym początku sprawdził się wybór Hostelu Przyszłości w dzielnicy Płonie na bazę wypadową. Po zakwaterowaniu polski obiad domowy, śniadania obfite i różnorodne, a obsługa miła nad wyraz, a to sugeruje wykorzystanie w przyszłości i warte polecenia miejsce.

Zacząć zwiedzanie Szczecina od Filharmonii im. Mieczysława Karłowicza    to zacząć od międzynarodowej sławy gmachu, zwycięzcy w różnych konkursach architektonicznych, wzniesionym na miejscu dawnej sali koncertowej w jednym z najciekawszych miejsc miasta. Bije w oczy bielą zewnątrz i wewnątrz. Jednakże sala kameralna i fotele na widowni są w czerni, za wyjątkiem sceny,   a znów symfoniczna, zwana też Słoneczną ma na ścianach i suficie geometryczne płyty, mające odpowiadać za akustykę i te w reflektorach co i rusz zmieniają barwę. Jest tu także, poza doznaniami muzycznymi proponowanymi w tych dwu salach koncertowych, sporo ciekawych miejsc na spędzenie mile czasu: na relaks i spacer po holach, rozległych i interesująco zagospodarowanych, np. wystawami malarstwa i plastyki. Mogliśmy obejrzeć retrospektywną wystawę Wojciecha Brewki, młodego kolorysty, autora również murali oraz ekspozycję oryginalnych sensorycznych abstrakcji o chropowatej fakturze Krzysztofa Majorka, które można „oglądać” dotykiem dłoni. Prace te  kieruje artysta  nie tylko do niewidomych, ale i dzieci. Nam też się spodobało to gładzenie obrazów, także w oglądzie fascynujących barwami. Oprowadzała nas kompetentna i bardzo sympatyczna pracownica filharmonii.

Stamtąd szybki przemarsz do Browaru Zamkowego, by zapoznać się z jego historią, działaniem i różnorodną ofertą.

Wiedząc z praktyki, że najbardziej kompetentni są lokalni przewodnicy miejscy, kol. Irek poprosił o oprowadzenie grupy kol. Tomka Wieczorka? Mogę stwierdzić, nie tylko ja, że ma dużą wiedzę, umiejętnie ją wykorzystuje,  zabawiając różnymi ciekawostkami, ładną bogatą polszczyznę, którą mówi ze swadą i poczuciem humoru. Z nim spacer po Wzgórzu Zamkowym, dziedzińcach Zamku Książąt Pomorskich przybliża historię księstwa   Gryfitów, ich siedziby. Opowieści te okrasił zabawnym przedstawieniem pary książęcej (księcia Bogusława X i królewny Anny Jagiellonki), stojącej pod zamkiem nieopodal Wieży Dzwonów. Zejście z Wzgórza Zamkowego i spacer na plac Orła Białego, jeden z głównych placów Szczecina, daje wyobrażenie o nietypowej zabudowie Starego Miasta bez tradycyjnego rynku z ratuszem.

Następny dzień wypełniło dalsze zwiedzanie miasta z szerszym poznawaniem tego ciekawego założenia urbanistycznego; najpierw z okien autokaru, gdy można było w pełni podziwiać bogato zdobione, a przy tym odnowione secesyjne i eklektyczne kamienice z przełomu XIX i XX w., także neogotyckie, jak gmach Poczty Polskiej. Potem w trakcie spaceru na dworzec z zatrzymywaliśmy się przy ciekawych obiektach, jak stara miejska pompa żeliwna, Urząd Morski z piękną klatką schodową. Wszystko to dawało wyobrażenie o bogactwie i dobrym guście dawnych mieszkańców Szczecina.

Po co na dworzec? Zresztą też bardzo nowoczesny. Otóż gwoździem programu przedpołudnia było swoiste muzeum w schronie przeciwlotniczym. Zejście do tej długiej podziemnej trasy znajduje się na pierwszym peronie dworca PKP. Spacerując przez prawie dwie godziny w ponurym anturażu, można nabawić się klaustrofobii, szczególnie gdy się wywoła w wyobraźni okoliczności zastosowania schronu w czasie II wojny światowej. Zgromadzono tam ponad 40 wystaw na trzech trasach. Poza ponurą wojenną, ale w czerwonym kolorze, jest trasa niebieska: Zimna Wojna i żółta: Selfie z PRL-em, zabawnie się kojarząca tym, którzy maja takie obrazki w pamięci, jak żywe.

Prawdziwym relaksem był potem koncert organowy w bazylice archikatedralnej pw. św. Jakuba (stąd kilka lat temu ruszyliśmy na pielgrzymkę Jakubową Szczecin-Rostok). Ave Maria i fuga Bacha cudownie wykonane! Samo wnętrze gotyckiego kościoła sprzyja podniosłemu nastrojowi, jaki wywołuje muzyka kościelna.

Po obiedzie w podobny nastrój wprowadził nas spacer po Cmentarzu Centralnym, z szeroką aleją platanową, największym w Polsce, trzecim w Europie.

Popołudniowy gwóźdź dnia to zwiedzanie efektownie usytuowanego oddziału  Muzeum Narodowego w Szczecinie pn. Centrum Dialogu Przełomy. Wystawy ukazują  najpierw czasy II wojny światowej, potem okres stalinizmu,  ale przed wszystkim wyeksponowują przełomowe dla miasta i kraju wydarzenia: Grudzień ’70, Sierpień ’80, Sierpień ’88. To  multimedialne nowoczesne Centrum powstało w podziemiu placu Solidarności przed filharmonią.

Na zakończenie dnia - odpoczynek na Łasztowni, byłym nabrzeżu portowym i wspólne zdjęcia pod dużymi literami nazwy miasta. Jest tam co podziwiać: i pomniki na bulwarze, i jachty przycumowane do pomostów mariny i perspektywą na zamek książęcy. Dłuższą chwilę obserwowałam, wypływający z jednego kanału okręt wojenny, robiący zwrot i wpływający do sąsiedniego kanału równoległego do rzeki. Wyglądało z dala, jakby sunął po jezdni.

Niedzielne zwiedzanie rozpoczęliśmy od spaceru po Wałach Chrobrego i wjeździe na wieżę katedry, by z góry popatrzeć na rozległą zabudowę miasta. od zabytkowej neobarokowej willi, zaprojektowanej przez Maxa Drechslera dla Augusta Lentza w dzielnicy willowej (Westend) w ciągu podobnych stylowo pałacyków. I różnorodne ozdoby bryły, i wyrafinowane biedermeierowskie wykończenia wnętrz, kryształowe żyrandole, różnorodne drewniane odrzwia, wymyślne plafony, świadczą nadal o przepychu rezydencji i geście właściciela, ówczesnego człowieka sukcesu, a w istocie nuworysza. Cudeńkiem jest łazienka w stylu mauretańskim. Po krótkim odpoczynku w pałacowym ogrodzie kolejny przejazd przez miasto, by za motocyklistami wjechać na teren Muzeum Techniki i Komunikacji w dawnej fabryce Stoewera, najsłynniejszego fabrykanta Szczecina, jedynego, któremu udało się naprawić jedyną maszynę do szycia w mieście, a który już po roku zmajstrował sam taką maszynę i zaczął je na początku 2 poł, XIX w. produkować z dużym wzięciem. Rok wcześniej zaczął produkować maszyny do pisania. muzeum proponuje gratis wydawnictwa opowiadające o dziejach fabryki i karierze ich właścicieli. Muzeum techniki interesujące zasadniczo mężczyzn zachwyciło i panie, bo było dość wspaniałych aut do robienia sobie selfików. Osobiście rozczulił mnie widok trabanta, naszego pierwszego auta, na które trzeba było zbierać pieniądze przez kilka lat. Nie była to jednak tzw. limuzyna, a combi. Widać było, że to muzeum przyciąga dzieci w różnym wieku, bo biegały po autobusach i tramwajach i wspinały się na Ursusa.  Po takich kilka kilometrowych przedreptanych trasach obiad mógł smakować tylko w La Folie z pierwszorzędną kuchnią. W takim dobrym nastroju, pełni wrażeń i może nieco zmęczeni, umościliśmy się na swoich miejscach w autokarze na czas powrotu.

15:40 – pożegnanie z panem Tomkiem i wyjazd ze Szczecina z ostatnim rzutem oka na zamek, na Odrę, nabrzeża, ruch  rzeczny, na dźwigi portowe.

Grupa koleżeńska w licząca 39 uczestników była zdyscyplinowana i zdarzały się tylko miłe sytuacje. Był czas na kawę i na kolację wg własnego wyboru. Jedynym kiksem i to bardzo zabawnym, było zawierzenie gpsowi. Kiedy w drodze z Lęborka po 3 godzinach jazdy zjechaliśmy z autostrady, by zjeść małe co nieco, restauracja w gminie Osina 2 km od wioski o nieźle brzmiącej nazwie Kościuszki  okazała się od 5. lat nieczynna, a toalety przy stacji paliw w ogóle nie było.

To, co warto dodać, a co bardzo ważne, to wybór wygodnego autokaru, a w nim kierowca - pan Zbyszek przesympatyczny i pomocny.

Do tego pogoda dopisała: było słonecznie, ciepło w słońcu, chłodno w cieniu, ale jak mawiają Norwedzy: „Nie ma złej pogody, jest tylko nieodpowiednie do niej ubranie”.

Do Lęborka dojechaliśmy o 19.

Zarząd koła przewodników w Lęborku od kilku lat planował wycieczkę do stolicy byłego księstwa, którego Lębork był peryferią - informuje organizator Irek Krawiec. - Szczecin jest mało znany mieszkańcom województwa pomorskiego, a wielka szkoda: miasto z bogatą historią, mocno uszkodzone przez wojnę. Przez pierwsze lata po konferencji poczdamskiej było stolicą polskiego „Dzikiego zachodu”. Wiele lat później niż inne podnosiło się z gruzów. Jest miastem – ogrodem, z dużą ilością gwiaździstych placów. Na pewno jest miastem specyficznym. Mieszaniną starego z pseudostarym i nowym. Myślę, że nie tylko historia, ale i sama tkanka miasta jest warta poznania.

- Wycieczka do Szczecina była bardzo udana - stwierdza kol. Beata Wrąbel -Myszkiewicz. - Została dobrze zaplanowana i świetnie zorganizowana. Nie myślałam, że Szczecin jest tak ładnym i zielonym miastem. Jest tam sporo skwerków i parków, gdzie rosną rozmaite drzewa i krzewy. Można cieszyć się tam piękną przyrodą. Jestem pod wrażeniem miasta, a już szczególne wywarła na mnie Filharmonia Szczecińska. Jej nowoczesne wnętrze, ciekawą galerię  i zewnętrzne oświetlenie można podziwiać o każdej porze roku.

Racja. Poznaliśmy jedno z najpiękniejszych miast Polski.

Tekst Iw. Ptasińska

Galeria Iwony

Galeria Irka

Galeria Tomka

 

Zegar

Linki

Zapraszamy:
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama